Książki to niezwykle wartościowe źródło wiedzy. Tylko, jak zmieścić w domu całą bibliotekę?
Brak miejsca na książki to problem, który spotka prędzej czy później każdego, kto stale powiększa swój zbiór. Tak się złożyło, że mnie ten problem dopadł zdecydowanie wcześniej niż później, ale brak miejsca to nie jedyny minus książek w fizycznej formie. Kolejną niedogodnością jest waga książek. Podczas czytania, często zaglądam do wielu książek, aby przypomnieć sobie fragmenty poruszające ten sam temat. Dzięki temu mogę spojrzeć na dane zagadnienie z szerzej perspektywy i lepiej je zrozumieć, a gdy coś rozumiem, jestem w stanie wykorzystać daną wiedzę w praktyce. W domu nie ma z tym problemu, natomiast jeśli często czytasz i chciałbyś robić to w różnych miejscach to niestety, ale noszenie ze sobą kilku książek jest sporym problemem. Właściwie dla mnie takie rozwiązanie zupełnie nie wchodzi w grę, ponieważ książki, które czytam to w dużej mierze podręczniki, które są duże i ciężkie. Natomiast telefon to zupełnie inna historia, małe, mobilne urządzenie, które i tak mamy niemal zawsze przy sobie.
Kilka zalet książek w formacie elektronicznym (ebooków)
Wbrew pozorom książka w formacie elektronicznym to sporo zalet, poniżej wymieniłem kilka z nich.
- Więcej wolnego miejsca w domu
- Możliwość posiadania całej biblioteki zawsze przy sobie
- Możliwość szybkiego wyszukania interesującego nas fragmentu/informacji w książce
- Możliwość podkreślania i notowania, bez niszczenia książki
- Możliwość wydrukowania sobie książki, która już nie jest w sprzedaży
- Możliwość wydajniejszego wykorzystania informacji zawartych w książkach
- Możliwość jednoczesnego przeszukiwania całej swojej biblioteki (pod warunkiem, że nasze książki to nie są obrazy stron, a normalny tekst)
Zalet jest więcej i oczywiście są również wady. Wiele osób powie też “Nic nie zastąpi papieru”, ale moim celem nie jest zastąpienie normalnych książek. Moim celem jest maksymalne ograniczenie przestrzeni, którą zajmują i tworzenie własnej biblioteki cyfrowej. Dzięki temu mam stał dostęp do wartościowych informacji, których często nie ma w internecie. Mogę sobie też zarchiwizować książki, które nie są dostępne w sprzedaży i ogólnie są bardzo rzadkie. Gdy jakaś książka ulegnie zniszczeniu, mogę ją sobie wydrukować itd. Cyfrowe książki można przeszukiwać, a wyobraź sobie jaka to kopalnia wiedzy, gdy wrzucisz np. nazwę jakiejś jednostki chorobowej do bazy zawierającej setki podręczników medycznych.
Jest tylko jeden problem, nie wszystkie książki wydawane są w formie ebooków. Jednak istnieje pewne rozwiązanie.
Skaner do książek
Bardzo pomocny w tym przypadku jest skaner do książek. Niestety tutaj pojawia się problem ceny, bo dobry skaner kosztuje krocie, a te tańsze (choć wcale nie tanie) to strata pieniędzy. Innym rozwiązaniem jest zrobienie skanera samemu i można w tym celu wykorzystać np. smartfona. Pierwotnie to właśnie telefon chciałem wykorzystać w celu digitalizacji książek, ale miałem nieco szczęścia i przyjaciółka pożyczyła mi lustrzankę (ogromne dzięki Marta!). Musiałem tylko skonstruować mechanizm, dzięki któremu zdjęcia będą odpowiednie, czyli zawsze będą wykonane pod tym samym kątem i w takiej samej odległości, a kartka będzie płaska z widocznym całym tekstem. Ważne jest też oświetlenie, musi być możliwie jak najbardziej równomierne. Generalnie, jak się okazało, temat digitalizacji książek jest znacznie bardziej złożony niż się spodziewałem i ludzie od lat pracują nad udoskonaleniem tego procesu.
Dobra wiadomość jest taka, że nawet w domowych warunkach można wykonać bardzo dobrą wersję elektroniczną książki. Zła wiadomość jest taka, że wymaga to ogromu pracy. Dlatego większość osób decyduje się na kompromis pomiędzy jakością a czasem wymaganym na digitalizacje książki. Wbrew pozorom wykonanie zdjęć książki to najkrótszy etap procesu digitalizacji. Najdłużej trwa przetwarzanie zdjęć.
Każdy z czasem opracowuje swój własny system w zależności od potrzeb.
“Moja” konstrukcja
Konstrukcji skanera jest dość sporo, ile ludzi tyle pomysłów, ale wszystkie one dzielą się w większości na skanery z jednym lub dwoma aparatami/telefonami. Wiadomo, dwa aparaty to możliwość robienia zdjęć dwóch stron na raz i mniej czasu spędzonego przy ich pstrykaniu. Ja miałem jeden telefon więc musiałem zrobić konstrukcję pod jeden aparat. Główne założenie, którym się kierowałem od początku. – wydać jak najmniej pieniędzy i konstrukcja musi być mega prosta, bo żaden ze mnie majsterkowicz. Zrobiłem więc mały research i trafiłem w necie na konstrukcje, która spełniała wszystkie moje kryteria.
Wszystko co kupiłem wyniosło mnie mniej niż 100 zł. Za to czas, który musiałem poświęcić na zrobienie skanera to inwestycja zupełnie innych rozmiarów. Konstrukcja powstawała na bieżąco wraz z częściami, które udawało mi się znaleźć grzebiąc w piwnicy. Nie miałem projektu, wiedziałem tylko, jak mniej więcej powinna wyglądać zachowywać się ta konstrukcja, aby to miało sens i działałem spontanicznie, reagując na problemy, których nie sposób było przewidzieć. A było ich całkiem sporo…
Najwięcej czasu spędziłem na szperaniu w piwnicy w poszukiwaniu części, mierzeniu, cięciu desek i rozkminianiu, jak poskładać to w całość, żeby to działało i spełniało swoje zadanie. Roboty przy tym było znacznie więcej niż się spodziewałem, ale najważniejsze, że się udało.
A więc tak aktualnie wygląda mój skaner:

